Jak to jest z tym odchudzaniem?
17 stycznia, 2017Jedno ciastko, dwa ciastka…..cała paczka!
23 lutego, 2017Trochę prawdy
Codziennie jesteśmy bombardowani nowymi postami, artykułami, wpisami, książkami, poradami ekspertów, coachów, webinarami, podcastami…..ufff dużo! Jedni mówią biegaj, inni mówią nie biegaj, bo kolana Ci wysiądą albo padniesz powalony smogiem. Jedni piszą jedz gluten, inni za żadne skarby! To trucizna! Ćwicz, jedz nasiona chia, oczyszczaj się solą gorzką, postępuj zgodnie z protokołem, trzymaj się zaleceń, a osiągniesz sukces, wyleczysz wszystkie swoje choroby. I jeszcze te inspirujące historie „sprzed” i „po”, te zdjęcia kaloryferów, pośladków, miseczek z owsianką. Sprzeczne przekazy, wykluczające się listy suplementów, jeden wielki bałagan!
Myślisz sobie, innym się udało, mnie też się uda. Dajesz z Siebie wszystko, czytasz jak najwięcej, przyswajasz, wdrażasz, jesteś zmotywowany. Teraz Ty chcesz być następną osobą chwalącą się fotką „po przemianie”. Zaczynasz od diety nisko węglowodanowej, hmmm…..nie jest tak źle. Ok, wytrzymuję! Idziesz jeszcze dalej, może protokół autoimmunologiczny? Dajesz z Siebie wszystko.
Minęły 4 miesiące, dlaczego nie jestem jeszcze tą osobą ze zdjęcia, która osiągnęła sukces? Jesteś w tym samym miejscu, w którym byłeś przed „zmieniającą życie” dietą? Przecież zrobiłeś wszystko zgodnie ze wskazówkami na blogu, a czujesz się jeszcze gorzej? Nie poddajesz się, czytasz więcej, szukasz przyczyny, kupujesz suplementy, najnowszy plan dietetyczny on line, znajdujesz kolejnego bloga czy guru odżywiania. A może coś jest nie tak z moją wątrobą, może to SIBO, przeciekające jelito, zbyt mało enzymów trawiennych, insulinooporność, tarczyca? Coś się zaczyna jednak zmieniać. Pojawia się frustracja, może nawet robisz się lekko wkurzony. Dlaczego TO na wszystkich działa, a na mnie nie??
I teraz brutalna prawda: TO (tutaj proszę sobie dopowiedzieć) nie działa na WSZYSTKICH. Odetchnijmy, uspokójmy się, weźmy głęboki oddech. To, że jakieś zalecenia nie działają w Twoim przypadku nie znaczy, że należy porzucić całkowicie pozytywne zmiany jakie zaszły. Nie biegnijmy od razu sfrustrowani na hamburgera albo pączka. To nie znaczy, że masz przestać ćwiczyć, zrezygnować np. z warzyw, czy wrócić do plastikowego jedzenia. Może zwyczajnie potrzebujesz lekkiego dostrojenia protokołu, czy diety, którą wybrałeś, do Swoich potrzeb. Nie wiem, czy zauważyliście, ale jest niewiele historii osób na blogach, które nie osiągnęły sukcesu będąc na danej diecie. Jakoś ludzie nie spieszą się z umieszczaniem zdjęć „sprzed” i „po”, gdzie nie widać żadnych rezultatów. Ważne jest żeby zrozumieć, że nie tylko Ty masz trudności z wybraniem tego co jest dla Ciebie najlepsze, a co za tym idzie osiągnięciem zamierzonego celu. I uwierz mi nie jesteś w tym osamotniony!
Często się zdarza, że tak bardzo koncentrujemy się na tym co ktoś nam radzi, co musimy zrobić żeby np. schudnąć, iż nie słyszymy sygnałów, które wysyła nam własny organizm. Jeśli czujemy się zmęczeni, mamy kłopoty ze snem, czy np. cerą, po jakimś czasie na nowej diecie, to najczęściej oznacza, iż droga którą idziemy nie jest dla nas. Głodówki, ketoza, raw before 4, śniadania białkowo-tłuszczowe itd. nie są dla wszystkich. Niektórzy potrzebują roślin strączkowych, mięsa, większej ilości węgli, nie mają nietolerancji, chcą i mogą jeść ziarna czy jajka. Owoce to też nie samo zło:)
Czasem wpadamy w pułapkę ciągłego myślenia o jedzeniu, tego co jest dla nas dobre, a co nie. To z kolei kreuje stres który, często skutecznie blokuje wszelkie, potencjalne postępy, a nasze ciało sabotażuje wszystkie działania.
Stres to kolejny aspekt, który jest bardzo często podkreślany przeż „ekspertów” (sama też zwracam na to dużą uwagę). Ostatnio mnie jednak olśniło.
Przyszedł do mnie pacjent (znamy się jakiś czas – jest już całkiem nieźle wyedukowany), rozmawiamy, planujemy, sprawdzamy postępy. Nagle on mówi: Wiesz, ja się stresuję tym, że mogę się zestresować! Coś w tym jest. Kolejna pułapka, jaką dla siebie stwarzamy. Błędne koło.
Czasem zaglądam na jakieś forum dotyczące „zdrowego” odżywiania, czy na jakiś blog tzw. lajfstajlowy. Czytam komentarze, a nuż nauczę się czegoś nowego. Ktoś pisze: zjadłam psiankowate ( np. pomidory-dla niewtajemniczonych:)) bolą mnie stawy, gardło i mam jakieś dziwne skurcze. Oczywiście pojawia się lawina porad. Później ta sama osoba wspomina, że w ostatnich dwóch dniach spała w sumie 6 godzin (egzamin), a dzisiaj rano przebiegła w deszczu 5 kilometrów. Jednak pierwszym winowajcą był pomidor:) . Jest to doskonały przykład zbyt obsesyjnego myślenia o jedzeniu.
Nie chcę być źle zrozumiana. Są osoby, które mają alergie na gluten, białko krowie, ryż, czy muszą być na specjalnym protokole ze względów zdrowotnych, muszą zadbać o jelita, poprawić trawienie, wchłanianie itd. Jednak jedzenie nie jest przyczyną wszystkiego, jak również nie jest lekarstwem na wszystko. Wiem, że jako dietetyk (w dodatku kliniczny-tak śmiem się tytułować!), strzelam sobie teraz w stopę, ale czasem trzeba „wyluzować” i zmodyfikować swoje postrzeganie jedzenia. Jedzenie, to tylko jedzenie!
To samo jest w przypadku dążenia do idealnej sylwetki, brakujących kilku cyferek do osiągnięcia wyśnionej masy ciała. Jak często byłeś w takiej sytuacji, że uzależniałeś swoje szczęście od ilości tkanki tłuszczowej, czy wspomnianego już kaloryfera. Jeszcze tylko 5 kg w dól i już zacznę żyć, będę podróżować, zapiszę się na kurs krav magi, znajdę miłość swojego życia. To tak jakbyś do tego momentu wcisnął przycisk „wstrzymaj”, a później „start”. Tylko, że niestety to nie będzie takie magiczne „start” od momentu, gdy będziesz idealnie wyglądał i „idealnie” się odżywiał. Nie ma magicznej recepty dla każdego.
W tym momencie czuję, że powinnam dać jakąś małą wskazówkę, ale mogę napisać tylko tyle: słuchaj własnego ciała i wybieraj to co dla Ciebie właściwe. To nie oznacza, że masz przestać ćwiczyć, czy kompletnie zrezygnować z dobrych nawyków żywieniowych. Jeśli robisz to właściwie, świadomie, uważnie i bez zbędnej presji, z pewnością osiągniesz długofalowe rezultaty.
P.s. 1. Ten wpis nie oznacza, że nie będą się już pojawiać artykuły o odżywianiu mojego autorstwa.
P.s. 2. Wiem, że wpis jest trochę chaotyczny, ale musiałam to z siebie „wyrzucić”
P.s. 3. Inspiracja: Robb Wolf
P.s. 4. Dziękuję mojemu pacjentowi za olśnienie i zmotywowanie mnie do napisania tego co powyżej:)